Unia Europejska narzuca na producentów ciągników coraz to bardziej restrykcyjne wymogi w zakresie norm emisji spalin. W efekcie układy oczyszczania spalin w ciągnikach są coraz bardziej rozbudowane, same traktory są coraz droższe, a za wszystko z własnej kieszeni musi zapłacić rolnik.
Czytaj dalej
Byłbym w stanie zaakceptować wprowadzanie kolejnych norm emisji spalin pod warunkiem, aby to Unia Europejska, a więc pomysłodawca tych rozwiązań do tego dopłacała. Tak się niestety nie dzieje, a dodatkowe obciążenia finansowe muszą na swoich barkach dźwigać rolnicy.
Pamiętam sytuację sprzed kilku lat, kiedy między jedną, a drugą imprezą targową na przestrzeni zaledwie 3-4 miesięcy cena ok. 150-konnego ciągnika wzrosła z 300 na 330 tys. zł. Gdy zapytałem, skąd ta zmiana, dowiedziałem się, że ten nowszy egzemplarz jest wyposażony w system oczyszczania spalin SCR. Tylko ta jedna zmiana spowodowała wzrost ceny ciągnika o 10 proc., nie dając w zamian rolnikowi kompletnie nic. No oczywiście poza koniecznością zakupu i dolewania roztworu Adblue.
Jakby tego było mało, wiążą się z tym kolejne problemy, bowiem dodatkowe układy też trzeba serwisować i w razie konieczności naprawiać. Nie dalej niż dwa tygodnie temu usłyszałem od jednego rolnika, iż w jego kilkuletnim ciągniku zepsuł się czujnik od układu SCR. Cena w serwisie? 2700 zł. Był gotowy tyle zapłacić, aby ciągnik znów pracował bez wyświetlania żadnych błędów na desce rozdzielczej, jednak po wnikliwej analizie okazało się, że takich czujników ciągnik posiada łącznie aż 9…
No cóż, wówczas rolnik zorientował się, że w podobnej kwocie może cały system dezaktywować. Możemy się tylko domyślać, jaka była jego ostateczna decyzja.
Podsumowując, dziś kupując ciągnik o wartości 500-600 tys. zł, zapewne kwotę grubych kilkudziesięciu, a może i ponad stu tysięcy złotych przeznaczamy de facto na wszelkie ekologiczne „udogodnienia”, które przez lata narzucała nam Unia Europejska. Udogodnienia, które nie tylko nic nam, rolnikom nie dają, ale też utrudniają korzystanie z ciągników i komplikują ich późniejszy serwis.
Czy w takiej sytuacji dotacje UE do nowych traktorów nie powinny być normą? Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie.