Świeżutki, pachnący nowością ciągnik w cenie mieszkania, czy może kilkulatek za ułamek ceny nowego? Ilu rolników, tyle spojrzeń na inwestycje w traktory. Jakie jest moje stanowisko w tej kwestii po przetestowaniu wielu najnowszych ciągników?
Czytaj dalej
Podróżując po kraju spotykam rolników, którzy prezentują skrajnie różnie podejścia do zakupu ciągników. Jedni stawiają wyłącznie na nowe traktory, inni z kolei nie wyobrażają sobie gospodarowania na używanym sprzęcie. Często obserwowane jest także hybrydowe podejście, gdzie w zależności od intensywności obowiązków kupowane są zarówno nowe, jak i używane ciągniki.
– taka utrata wartości może wystąpić w nowym ciągniku o mocy ok. 170 KM po 2-3 latach jego użytkowania.
O nowych ciągnikach można powiedzieć wiele, ale ja zacząłbym od kwestii komfortu. Trendy w branży są takie, że przy prezentacji każdej kolejnej generacji mamy do czynienia z coraz bardziej komfortowymi konstrukcjami.
Bardziej zaawansowane układy amortyzacji przedniej osi i kabiny, rozbudowane opcje amortyzacji fotela, lepiej wyciszone i bardziej przestronne kabiny. To wszystko sprawia, że z nowych ciągników właściwie nie chce się wysiadać, a po całym dniu pracy nawet niespecjalnie czuć zmęczenie.
Jeśli do tego dodamy liczne opcje personalizacji ciągnika, czy szeroką listę wyposażenia dodatkowego, szybko okaże się, że pod wieloma względami dzisiejsze traktory gonią branże samochodową. Skórzane wykończenie foteli, siedziska z funkcją masażu czy reflektory wykonane w technologii LED dziś już nikogo nie dziwią.
No dobrze, ale z drugiej strony używany, kilku-, czy nawet kilkunastoletni ciągnik też może być wyposażony w amortyzację przedniej osi, amortyzowaną kabinę, czy miękko zawieszony fotel operatora. Ba, jeśli poprzedni użytkownik jakkolwiek o niego dbał, to i poziom wyciszenia wnętrza kabiny powinien być więcej niż wystarczający.
Bez problemu znajdziemy używany ciągnik z przekładnią bezstopniową, z elektrycznie regulowanymi lusterkami, czy ze skórzaną kierownicą. Pewnie niekiedy lista wyposażenia nie będzie odpowiadała nam w stu procentach, ale zakup „używki” to zawsze pewien kompromis.
W nowych ciągnikach powoli standardem staje się złącze ISOBUS, czy nawigacja rolnicza. Oba te rozwiązania pozwalają nam wykorzystywać pełen potencjał nowoczesnych maszyn towarzyszących. Wysiew nawozu w oparciu o mapę aplikacyjną, a może precyzyjny oprysk bez nakładek nawet na klinach? To się po prostu opłaca.
Szybko dostrzeżemy jednak, że tę samą funkcjonalność bez problemu zaoferują także używane ciągniki. Jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne firmy, które zamontują nam systemy jazdy równoległej oparte na kierownicy elektrycznej oraz wiązkę ISOBUS. A że sterowanie tymi funkcjami będzie odbywało się za pomocą dodatkowego wyświetlacza, a nie takiego, który jest fabrycznie, idealnie wkomponowany w podłokietnik? Cóż, wśród nowych ciągników to także nie jest standard.
Pod tym względem używane ciągniki niestety stoją na przegranej pozycji. Kupując nowy traktor w pakiecie otrzymujemy też pewność, że przynajmniej w czasie trwania gwarancji każda usterka zostanie usunięta przez autoryzowany serwis w sposób bezkosztowy.
Jednocześnie nawet po skończeniu gwarancji ryzyko pojawienia się awarii będzie dużo mniejsze, niż w ciągniku starszym, gdzie każdy kolejny podzespół jest i bardziej wiekowy i bardziej wyeksploatowany.
Cóż, zakup ciągnika używanego to często loteria. Nigdy do końca nie wiemy, jaki jest jego stan techniczny. Wiemy za to, że wszelkie usterki wystąpią w najmniej oczekiwanym momencie. Każda taka awaria wydrenuje nasz portfel w mniejszym lub większym stopniu. Niekiedy też spowoduje, że będziemy musieli wypożyczyć ciągnik zastępczy lub poszukać sąsiada, który pomoże nam w ferworze prac polowych.
Z drugiej strony ta niezawodność nowych traktorów też bywa problematyczna. Osobiście znam przypadki, gdzie nawet w egzemplarzach 2-3 letnich wymagane były większe naprawy liczone w grubych tysiącach złotych.
Często pomijaną grupą kosztową przy wyborze ciągnika są jego koszty serwisu oraz ubezpieczenia. Dopóki traktor jest na gwarancji, zmuszeni będziemy do korzystania z materiałów i usług autoryzowanego serwisu. A tu jak wiemy tanio nie jest.
Podobnie rzecz się ma w przypadku ubezpieczenia Agro Casco. Im wyższa wartość ubezpieczanego sprzętu, tym wyższa składka. Dlatego również w tym przypadku chcąc skorzystać z takiego ubezpieczenia, będziemy zmuszeni sięgnąć głębiej do portfela, niż gdybyśmy ubezpieczali starszy traktor.
Niejako na deser zostawiliśmy porównanie cen nowych i używanych ciągników. Jeśli rozważymy traktor o mocy ok. 170-200 KM, to okaże się, że za egzemplarz od renomowanego producenta przyjdzie nam zapłacić od 500 do nawet 700 tys. zł netto w zależności od jego wyposażenia. Dodatkowym argumentem w tym wypadku bywa atrakcyjna oferta w zakresie finansowania fabrycznego.
Jednocześnie kilkulatka z przebiegiem 3-4 tys. godzin zakupimy w cenie poniżej 350 tys. zł netto. Jeśli ciągnik miałby być jeszcze nieco starszy, to szybko okaże się, że za 10-12 letni traktor z przebiegiem ok. 8 tys. godzin zapłacimy ok. 200 tys. zł netto.
Zakładając pesymistycznie, że w takim używanym sprzęcie coś będzie wymagało naprawy, to i tak zostaje nam spory margines zaoszczędzonych środków, które potencjalnie wydalibyśmy na fabrycznie nowy ciągnik.
Jak się zapewne domyślacie, nie można w tym miejscu udzielić jedynej poprawnej odpowiedzi. Dużo zależy bowiem od preferencji danego rolnika i zasobności jego portfela. Ja, mając jednak za sobą liczne testy nowych ciągników i jednocześnie użytkując kilkunastoletnie ciągniki we własnym gospodarstwie, dużo mocniej skłaniam się w kierunku stawiania na zakup używanych traktorów.
Mój główny ciągnik, jeśli popatrzymy na jego wartość, jest aktualnie trzykrotnie tańszy, niż jego dzisiejszy odpowiednik. To prawdziwa przepaść. Oczywiście, jest też nieco mniej komfortowy, ale pod tym względem nie mamy do czynienia z przepaścią.
Znowu przez to, że jest wyposażony w nawigację oferującą jazdę równoległą oraz zmienne dawkowanie, nie odbiega pod względem możliwości technicznych od swojego aktualnie oferowanego brata.
Czy się psuje? Jasne, co roku dokładamy do niego po kilka tysięcy złotych jeśli chodzi o usuwanie usterek na bieżąco. Tylko pamiętajmy, że w nowym ciągniku mamy przecież do czynienia z ogromnym spadkiem jego wartości w pierwszych latach. Jeśli taki traktor przez 2-3 lata straci na wartości 100-150 tys. zł, to w tym czasie mógłbym w swoim używanym ciągniku wykonać remont silnika, przekładni, wymienić opony i jeszcze zostałoby mi z tej kwoty sporo wolnych środków. A to przecież maksymalnie pesymistyczny scenariusz.
Wydaje mi się, że to właśnie rozstrzał między cenami nowych i używanych ciągników najbardziej zniechęca mnie do zakupu nowego traktora. Myślę, że to moje spojrzenie diametralnie zmieniłoby się, gdyby rolnicy mogli skorzystać z dofinansowań za zakup takiego sprzętu. Póki co takiej opcji jednak nie widać na horyzoncie, więc pozostaje mi dbanie o używane traktory.
Autor: Tomasz Kuchta,
dziennikarz TRAKTOR24.pl
oraz rolnik oceniający maszyny rolnicze
z praktycznego punktu widzenia