Opryskiwacze polowe stają się coraz większe, dysponują coraz szerszymi belkami, ale spore zmiany zachodzą też w kwestiach na pierwszy rzut oka niewidocznych. Przykładem takiego rozwiązania może być pneumatyczny system sterujący każdym rozpylaczem z osobna.
Czytaj dalej
Na dzień dzisiejszy jednym z najwygodniejszych rozwiązań dających największe możliwości rozwoju i rozbudowy maszyny w przyszłości jest ISOBUS. Najprościej rzecz ujmując jest to sposób komunikacji ciągnika z maszyną, czy dokładniej maszyny z uniwersalnym terminalem umieszczonym w kabinie.
W kontekście opryskiwacza samo określnie ISOBUS, może mieć różne znaczenie. Przykładowo może to byś sterowanie opryskiem poprzez klasyczne sekcje, a więc w oparciu o elektrozawory.
– na tyle sekcji możemy maksymalnie podzielić belkę opryskiwaczy Krukowiak bazując na klasycznych elektrozaworach.
– Rozwiązanie to umożliwia zarządzanie nawet 13. sekcjami, a więc szczególnie sprawdzi się w nieco węższych belkach. Wówczas bowiem każda sekcja będzie odpowiadała mniejszej szerokości roboczej, przez co możemy tu mówić o skutecznym działaniu. Jednak jeśli weźmiemy pod uwagę szersze belki o szerokości przekraczającej 30 m, to już ten sam podział na 13 sekcji może okazać się niewystarczający – tłumaczy Tomasz Żywiczka, dyrektor sprzedaży i marketingu w firmie KFMR Krukowiak.
W omawianej sytuacji rozwiązaniem może być systemem pneumatyczny, który umożliwia sterowanie każdą głowicą osobno. Wiąże się ono z maksymalną oszczędnością środków ochrony roślin, czy nawozów płynnych. Praktycznie rzecz ujmując, każdy rozpylacz staję się w tym przypadku jedną sekcją.
Co ciekawe w przypadku „pneumatyki” możemy pójść w kierunku głowic dwu-, lub trzypozycyjnych, gdzie przestawienie dyszy możemy przeprowadzić bez wychodzenia z kabiny.
– Dostrzegam dwie główne zalety tego rozwiązania. Po pierwsze, jeśli stosujemy oprysk, czy nawożenie w oparciu o mapy aplikacyjne, a więc z różnymi dawkami, to głowice będą mogły automatycznie przestawiać się, by zagwarantować odpowiednią dawkę cieczy. Dodatkowo zmiana parametrów oprysku – z np. rozlewania RSM-u, na zabieg fungicydowy nie musi wiązać się z ręcznym przestawianiem każdej głowicy, bowiem będziemy mogli wykonać to za pomocą kliknięcia odpowiedniej opcji na uniwersalnym terminalu – dodaje Żywiczka.
A jaka jest różnica w cenie między obiema opcjami?
– Za opcję opryskiwacza sterowanego ISOBUS-em za pomocą sekcji dopłacimy od około 20 tys. zł netto wzwyż. Podczas gdy system pneumatyczny może wiązać się z wydatkiem nawet ponad 100 tys. zł netto – odpowiada Tomasz Żywiczka.
Jaką popularnością cieszy się ten pneumatyczny układ?
– Dziś ok. 30-40 proc. tych naszych największych opryskiwaczy jest wyposażana w pneumatyczny układ rozłączania pojedynczych rozpylaczy. Polski rolnik mocno uzależniony jest dostępnych funduszy unijnych, gdzie punktowane są precyzyjne rozwiązania. Dlatego też obserwujemy wzrost zainteresowania tego typu rozwiązaniami także w średniej wielkości gospodarstwach – dodaje Tomasz Żywiczka, dyrektor sprzedaży i marketingu w firmie KFMR Krukowiak.
Jak na przestrzeni lat zmienił się standard wyposażania opryskiwaczy?
– Kiedyś klienci obawiali się elektroniki, dzisiaj ta elektronika jest tak wszędobylska, że niejako się do niej przyzwyczailiśmy. Rolnicy dostrzegli też, jaką wygodę ta elektronika nam daje. Lata temu chętnie wybierano rozwiązania takie jak proste sterowniki utrzymujące stałą dawkę cieczy niezależnie od prędkości jazdy. Później zaczęły się pojawiać komputery z nawigacją, a dziś coraz częściej klienci stawiają na zaczepy skrętne, czy systemy poziomowania belek – podsumowuje Żywiczka.
Autor: Tomasz Kuchta,
dziennikarz TRAKTOR24.pl
oraz rolnik oceniający maszyny rolnicze
z praktycznego punktu widzenia