Czytaj dalej
Wałek ten w czasie pracy ciągnika New Holland TL 90 wygina się w różne strony. Podczas unoszenia narzędzia końce wałka odginają się do przodu i w dół, a środek odwrotnie. W czasie uciągu narzędzia – dzieje się odwrotnie.
To odginanie środka wałka do przodu wykorzystywane jest do sterowania suwakiem rozdzielacza oleju i zarazem siłownikiem podnośnika. Większe wygięcie to wypłycenie pracy, mniejsze wygięcie to zagłębienie. Reasumując, ten sprężysty wałek steruje regulacją siłową ciągnika New Holland TL 90.
Ciągłe ruchy boczne wałka zmęczyły uszczelniacz i nastąpił przeciek oleju. W ciągu tygodnia wyciekało około 0,5 litra oleju w czasie postoju, a ile w czasie pracy, nie wiadomo.
Zanim przystąpiono do demontażu trzeba było upewnić się, że można kupić właściwy nowy uszczelniacz. W zaprzyjaźnionym sklepie było to możliwe i można było zacząć robotę. Na wstępie został spuszczony olej ze skrzyni biegów, a także z przystawki trzymającej sprężysty wałek. Następnie zdjęte zostały cięgła dolne z wieszakami i stabilizatorami. Dodatkowo ciągnik został ustawiony na podnośniku i stojaku, aby zdjąć prawe koło i odchylić prawy wspornik stabilizatora. Potrzebny był dobry dostęp do wałka sprężystego.
Przed przesunięciem tego wałka na lewą stronę trzeba było go dokładnie oczyścić, by nie wprowadzić brudu do wnętrza przystawki. Po wsunięciu wałka ukazał się uszczelniacz oraz głębiej wahliwy pierścień, w którym to wałek może wykonywać ruchy w czasie pracy.
W ruch poszedł telefon do najbliższego serwisu New Holland. Po wyjaśnieniu o jakie miejsce chodzi i o jaki problem, dowiedziałem się, że trzeba mieć przyrząd szczękowy i zaczepić go aż o ten drugi pierścień wahliwy. Tak też miał być wykonany specjalny przyrząd, bo wypożyczenie takiego było niemożliwe. Dziwna była to podpowiedź, więc wycięta została gumowa część uszczelniacza. Nawet udało się wyrwać, oprócz wargi, także całą wewnętrzną gumę. W tulei został tylko blaszany pierścień. To wyjaśniło cały problem, bo wtedy widać było, gdzie zaczepić ten specjalny wyciągacz – tylko o samą tuleję w miejsce po uszczelniaczu.
W pierwszej kolejności trzeba było zdobyć właściwy, czyli mocny i tani wałek. Okazał się być nim uszkodzony i wymontowany wałek przekazania mocy od ciągnika MF 255. Odcięty został kawałek o długości około 180 mm. Ale w stanie zahartowanym nie nadawał się do obróbki skrawaniem. Trzeba było odpuścić go w temperaturze około 550-600 stopni C, czyli do koloru buraczkowego lub ciemnej wiśni. Taki proces został wykonany w piecu CO. Następnie wywiercony został otwór 10,5 mm przez całą długość. Jeden koniec wałka został roztoczony stożkowo, gdzie kąt stożka miał około 4 stopni.
Przyrząd pierwotnie miał posłużyć dodatkowo do nabicia tulei po zamontowaniu nowego uszczelniacza, ale w międzyczasie wykorzystano do tego zwykłą rurę rozmiaru 1 cala. Stąd ten kołnierz w połowie jego długości. Ostatecznie trzeba wykonać zaczepy na jednym końcu o średnicy 27- 27,5 mm i długości 10 mm oraz wysokości 2,5-3 mm. Na drugim końcu wykonano gwint M22x1,5 na długości około 80 mm. Sam koniec został zeszlifowany na kwadrat 19 mm, aby nałożyć klucz płaski, żeby przyrząd nie obracał się podczas ciągnięcia tulei. Koniec z zaczepami został przecięty szlifierką kątowa na długość około 80 mm.
Śruba rozporowa była prostsza do wykonania. Jej długość to 200 mm, a rozmiar M10. Przy łbie śruby zostało wykonane napawanie stożkowe elektrodą tzw. nierdzewką, a następnie wyrównane na tokarce ze stożkiem około 45 stopni. Stożek ten posłuży do rozparcia zaczepów wyciągacza w tulei. Tuleja oporowa została wykonana z dwu muf hydraulicznych o rozmiarze 1,5 cala. Na jednym końcu przyspawano płytką oporową wykonaną z grubej blachy. Może to być również kawałek płaskownika. Jedna z muf została częściowo wycięta, by zmieścił się tam taki wystający pierścień będący na przystawce obok głównego otworu. Nakrętka M22x1,5 została zakupiona.
Wszystko poszło zgodnie z planem. Szczęki wyciągacza wraz ze śrubą rozporową zostały włożone do wnętrza tulei. Następnie śruba została wciągnięta pomiędzy szczęki do tego stopnia, aż wyciągacz został unieruchomiony, a zaczepy schowały się we wnęce tulei. Potem poszła tuleja oporowa, dalej tuleja dystansowa i nakrętka ciągnąca. Gwint pociągowy został posmarowany. W ruch poszły klucze płaskie 19 i 32. Naprężenie zestawu nie wystarczyło. Dopiero zmiana klucza 32 na oczkowy z dłuższym ramieniem pozwoliła usłyszeć pyknięcie, co oznaczało, że poszło. Dalej było już coraz lżej. Pozostało tylko rozmontowanie przyrządu i tuleja była już w rękach. Pozostało jeszcze usunięcie pierścienia starego uszczelniacza. Tu wystarczyło uchwycenie tulei w tokarce i wybicie pierścienia płaskim wkrętakiem.
Nowy uszczelniacz miał rozmiar 38x25x10. Dziwny uszczelniacz, bo nie był ogumowany po zewnętrznej stronie. A ponieważ nie miał tej gumy, to musiał mieć mocny wcisk, by uszczelnić połączenie metal w metal. Do wciśnięcia uszczelniacza wykorzystano tokarkę, czyli prosto trzymający uchwyt trójszczękowy i tuleję konika.
Do osiowego ustawienia tulei przed wbiciem wykorzystaliśmy oryginalny sworzeń sprężysty. W tym celu wyczyszczony został drugi koniec sworznia po przesunięciu go w lewo. Następnie sworzeń został pokryty olejem i przesunięty w prawo, ale nie wypadł z uszczelniacza po lewej stronie. Potem wyczyszczony został prawy koniec sworznia i też naoliwiony. Na tak przygotowany sworzeń została nałożona tuleja z nowym uszczelniaczem, który tez został naoliwiony. Na tak przygotowany zestaw nałożono rurę o grubości 1 cala. Rura była prostopadle splanowana na jednym końcu, a na drugim miała dospawaną starą śrubę, aby młotek centralnie uderzał. Wysunięty sprężysty sworzeń umożliwił osiowe użycie siły do nabicia tulei. Kilka uderzeń młotka i tuleja doszła do oporu, co objawiło się wyższej tonacji dźwiękiem.
Montaż odbył się w kolejności odwrotnej. Po zalaniu wypuszczonego wcześniej oleju okazało się, że jest jego niedobór. Dolano więc 5 l nowego oleju i to już pozwoliło uzyskać potrzebny poziom.