Uwilgotniona gleba, mnóstwo resztek pożniwnych, nierówne stanowisko po uprawie bezorkowej. Czy w tak wymagających warunkach siew pszenicy będzie możliwy? Jeśli tak, to z jakim skutkiem?
Czytaj dalej
Tegoroczne plony kukurydzy w omawianym rejonie kraju są zdecydowanie satysfakcjonujące pod względem plonów. Przy zbiorach na poziomie 12-14 t/ha mokrego ziarna do zagospodarowania na każdym hektarze pozostaje ponad 20 t resztek pożniwnych.
W tym celu zaraz po przejeździe kombajnu zdecydowaliśmy się przeprowadzić zabieg mulczowania łodyg pozostałych po zbiorze kukurydzy. Z praktyki obserwujemy, iż nakład paliwowy oraz czasowy jest w tym wypadku niewielki, względem korzyści, jakie generuje.
W dużym uproszczeniu możemy wskazać, iż siewy pszenicy zamierzaliśmy przeprowadzić na trzech rodzajach gleb – lekkich, średniozwięzłych oraz ciężkich gliniastych. Na tych dwóch cięższych stanowiskach wykonaliśmy dwa zabiegi uprawowe – uprawę broną talerzową na głębokość ok. 10 cm, a następnie głęboką uprawę 3-belkowym kultywatorem. Zależało nam bowiem, aby zarówno bardziej przesuszyć wierzchnią warstwę gleby, ale też lepiej wymieszać nieco większą ilość resztek pożniwnych.
Na najlżejszym stanowisku zrezygnowaliśmy z uprawy „talerzówką” i od razu po mulczowaniu przeszliśmy do głębokiej uprawy.
Niestety w tak uprawioną rolę spadł deszcz, później kolejny i kolejny. Choć nie były to intensywne opady, to stan gleby doskonale odzwierciedlało popularne rolnicze porzekadło: „Na wiosnę wiadro wody to łyżka błota, a jesienią łyżka wody to wiadro błota”.
Po kilku bezdeszczowych dniach, widząc w prognozach pogody kolejne opady, podjęliśmy decyzję o próbie siewu. Choć warunki dalekie były od idealnych, to mieliśmy świadomość tego, iż lepszych tej jesieni możemy już nie uświadczyć.
Ze względu na koniec pierwszej dekady listopada postanowiliśmy wysiewać pszenicę w ilości ok. 380 roślin na metrze kwadratowym, co przy naszym dość drobnym materiale siewnym przekładało się na dawkę 140 kg/ha.
Siewy rozpoczęliśmy od pola z najlżejszą glebą, gdzie ze względu na zaledwie jeden zabieg uprawowy mieliśmy do czynienia z zauważalnie większą ilością resztek pożniwnych na powierzchni. Do tego celu wykorzystaliśmy agregat uprawowo-siewny Pöttinger Vitasem 302 ADD nabudowany na bronie wirnikowej Lion 303.
Sam siew przebiegł tam nadspodziewanie dobrze i pomimo mozaikowatej gleby udało się wysiać nasiona równomiernie na głębokości ok. 1 cm.
Dużo większe wyzwanie czekało nasz siewnik na stanowisku ze średniozwięzłą glebą, gdzie już na starcie zwiększyliśmy zarówno głębokość siewu, jak i siłę docisku redlic dwutalerzowych.
Nawet przy takich ustawieniach okazało się, że nasiona znajdują się bardzo płytko. Świetną pracę przy ich przykryciu wykonał za to zagarniacz. Dlatego też zdecydowaliśmy się pracować z prędkością ok. 7-8 km/h, by zagarniacz mógł jak najlepiej spełnić swoje zadanie.
Pomimo naprawdę wilgotnej gleby siew na tym polu można uznać za udany, a jedynie niewielka część ziaren pozostała na wierzchu bez przykrycia. Z pewnością dużą rolę miały w tym zarówno redlice dwutalerzowe oraz kółka dociskowe wyposażone w skrobaki. Dzięki temu kółka nie oblepiały się ziemią i utrzymywały zadaną głębokość roboczą. Świetnie sprawdził się także główny wał gumowy, który nawet mimo tak trudnych warunków stale był czysty i zapewnił dobre wyrównanie stanowiska.
Niestety siew musieliśmy odpuścić na najcięższym stanowisku, tam bowiem zbyt wilgotna gleba nie pozwalała na zagarnięcie wysianych nasion.
Z perspektywy czasu i naszych obserwacji dochodzimy do wniosku, iż na najcięższych polach mogliśmy przeprowadzić dodatkową uprawkę, mającą na celu przesuszenie gleby. Choć jesteśmy zdecydowanymi zwolennikami uprawy bezorkowej, to mamy wrażenie iż w tak wilgotnych warunkach orka sprawdziłaby się lepiej, przynajmniej w kwestii przesuszenia stanowiska.
A jakie będą efekty opisywanego siewu? O tym napiszemy już niebawem.