W zdecydowanej większości gospodarstw użytkowane ciągniki muszą być jak najbardziej uniwersalne. To oznacza, że oprócz klasycznych prac uprawowych są też wykorzystywane np. w transporcie. Jak w takich obowiązkach poradzi sobie Case IH Puma 200?
Czytaj dalej
Testowany przez naszą redakcję traktor Case IH Puma 200 podpięliśmy do 10-tonowej przyczepy dwuosiowej Pronar PT610. Mieści się na niej ok. 12 t kukurydzy, a waga samej przyczepy przekracza 4 t. Oznacza to więc, że jeśli zasypiemy ją po brzegi, to na wagę wniesie ona ponad 16 t.
ważyła przyczepa Pronar PT610 zasypana kukurydzą po brzegi. To z nią musiał mierzyć się ciągnik Case IH Puma 200.
Jeśli do tego dodamy fakt, że dojeżdżając z pól często musimy pokonywać wysokie wały przeciwpowodziowe to w efekcie z takiego testu możemy już wyciągnąć ciekawe wnioski jeśli chodzi o możliwości uciągowe ciągnika.
Już na starcie spodobało nam się wyposażenie ciągnika w zaczep automatyczny, który jest nieoceniony, jeśli dwuosiową przyczepę chcemy podpiąć w pojedynkę. Za fotelem operatora znalazła się dźwignia luzująca zaczep, zatem również jej odpięcie może odbyć się bez wychodzenia z kabiny.
Dobre wrażenie zrobiły na nas dźwigienki zlokalizowane przy każdej z par wyjść hydraulicznych. Ich pociągnięcie skutkowało wypchaniem końcówki przewodu hydraulicznego bez użycia jakiejkolwiek siły oraz bez kapania oleju.
Po podpięciu przewodów pneumatycznych sprężarka potrzebowała niespełna minutę, by nabić odpowiednią ilość powietrza w układzie.
Szybko zauważyliśmy, jak dobrze wyciszone jest wnętrze kabiny ciągnika. Pod tym względem Case IH Puma wypada naprawdę rewelacyjnie. Równie dobrze oceniamy działanie amortyzowanej przedniej osi oraz kabiny. Oba układy powodują, że operator jest świetnie odseparowany od nierówności podłoża, po jakim aktualnie się porusza.
Śmiało możemy również powiedzieć, iż Case IH Puma 200 dysponuje najlepszym oświetleniem drogowym, jakiego do tej pory doświadczyliśmy. Światła mijania skutecznością działania przypominają raczej współczesne samochody, niż segment traktorów. Warto w tym miejscu wspomnieć, że strumień światła niestety mocno oślepiał kierowców aut jadących z naprzeciwka.
Korzystając na co dzień z nieco słabszego ciągnika przy współpracy z w/w przyczepą z przyzwyczajenia pod wały przeciwpowodziowe podjeżdżaliśmy z rozpędu. Z każdym kolejnym wjazdem staraliśmy się wjeżdżać coraz wolniej, aby sprawdzić, gdzie jest kres uciągu Pumy.
Okazało się jednak, iż ciągnik śmiało przyspieszał nawet w sytuacji, gdy u podnóża wału jego koła ledwo się toczyły. Dzięki oponom VF i ciśnieniu roboczemu ustawionemu na ok. 1 bar tylne koła miały olbrzymią powierzchnię styku z podłożem i zrywały przyczepność dopiero w skrajnych warunkach. Warto wspomnieć, iż w tych podjazdach nie korzystaliśmy z napędu na przednią oś.
Kolejną ważną kwestią było stałe przekazywanie mocy na koła nawet przy zmianie biegów podczas podjazdu pod wzniesienia. W tych realiach skrzynia biegów poradziła sobie naprawdę dobrze. Przy większych prędkościach i pod sporym obciążeniem silnika wyświetlacz na słupku informował nas o aktywowaniu systemu zarządzania mocą.
Warto nadmienić, iż system zarządzania mocą pozwala w przypadku Pumy 200 wygenerować chwilowo 25 dodatkowych koni mechanicznych oraz prawie 100 Nm momentu obrotowego.
Z niewiadomych względów nasz testowy egzemplarz ciągnika nie mógł korzystać z najwyższego, 19. przełożenia skrzyni biegów. W efekcie maksymalnie mogliśmy rozwinąć prędkość nieco ponad 40 km/h przy ponad 2000 obr./min.
Ostatni bieg miał pozwolić na jazdę z maksymalną prędkością przy ekonomicznych obrotach silnika. Aby tę opcję odblokować, należałoby podjąć głębszą ingerencję serwisu w skrzynię biegów co nie było możliwe w czasie tego testu.
W kolejnym tekście przyjrzymy się, jak Case IH Puma 200 poradził sobie w pracach z 3-metrowym kultywatorem Väderstad Cultus 300.