Czytaj dalej
Niezwykle wymagające w uprawie ciężkie gleby minutowe uprawiane przez Wójcików to prawdziwy poligon doświadczalny, na którym poległo już wiele maszyn testowych. W tak trudnych warunkach jako jedyna od prawie 20 lat odnajduje się marka Pöttinger.
We wsi Nieciecza, oprócz dobrze znanego klubu piłkarskiego, który ma za sobą przygodę w Ekstraklasie, znajduje się równie ciekawe gospodarstwo rodzinne prowadzone przez Tadeusza Wójcika wraz z synami – Łukaszem i Mateuszem oraz zięciem Mateuszem Lechowiczem.
Ci entuzjaści rolnictwa gospodarują na ok. 350 ha bardzo ciężkiej w uprawie glebie minutowej charakteryzującej się klasą bonitacyjną od 1 do 3.
Aby uświadomić Wam, jak ciężkie panują tam warunki, wystarczy zauważyć, że przy głębokiej uprawie 3-metrowym kultywatorem wykorzystywany bywa nawet 300-konny ciągnik. W przeszłości na niektórych polach podobnej klasy traktor współpracował z 4-skibowym pługiem obracalnym.
– Jeszcze zanim zakupiliśmy pierwszy pług Pöttingera, mieliśmy 4, czy 5 pługów znanego krajowego producenta, które stały porozrywane pod płotem, a spawacz na zmianę je spawał, żebyśmy mieli czym pracować – wyjaśnia Mateusz Wójcik.
Na testy do gospodarstwa przyjeżdżały pługi nie tylko krajowe, ale i zagraniczne – wszystkie z tym samym rezultatem – pogięte, lub porozrywane ramy główne.
To właśnie wtedy, w 2004 r. rolnicy zwrócili uwagę na pług obracalny 4+1 Pöttinger – Servo 45 S.
– Jak na tamte czasy był to pług z największym prześwitem pod ramą oraz z największym rozstawem między korpusami, co było dla nas bardzo ważne z punktu widzenia uprawy kukurydzy ziarnowej. Z tego też powodu maszyna miała być wyposażona w przedpłużki – dodaje Mateusz Wójcik. Finalnie rok później w/w pług został zakupiony do gospodarstwa.
– Wszystko zaczęło się od Janusza Noconia, wówczas doradcy z filmy Wialan, który miał duże doświadczenie w temacie maszyn rolniczych. To on pokazał mi fabrykę Pöttingera w Austrii i bardzo skrupulatnie poznał nasze potrzeby. Od razu spodobała nam się współpraca z marką Pöttinger, która nie tylko sprzedawała nam maszyny, ale przede wszystkim słuchała naszych sugestii, a że pracujemy na wyjątkowo ciężkich glebach, to taka wymiana doświadczeń była dla obu stron niezwykle istotna – zaznacza Tadeusz Wójcik.
Do dnia dzisiejszego pług ten zaorał około 6 tys. ha i w tym czasie obyło się bez większych problemów. Rama wciąż nie była nigdy spawana, a sam pług w dalszym ciągu znajduje się w gospodarstwie. Nie dziwi zatem fakt, iż rolnicy przy kolejnych inwestycjach postanowili znów zaufać austriackiemu producentowi.
Bardzo dobre pierwsze doświadczenia spowodowały, iż w krótkim czasie do gospodarstwa dokupione zostały kolejne maszyny Pöttinger: 3-metrowy siewnik pneumatyczny Aerosem 300 nabudowany na bronie wirnikowej Lion 301, 3-metrowa brona talerzowa Terradisc 3000, następnie kolejny pług, tym razem z rozstawem regulowanym hydraulicznie – Servo 45 S Plus. W dalszej kolejności park maszynowy został wzbogacony w drugą bronę wirnikową oraz kultywator 3-belkowy Pöttinger Synkro 3030.
Tak się składa, że z zakupem tej ostatniej maszyny wiąże się ciekawa historia.
– Gdy parę lat temu mieliśmy zamiar dokupić drugą talerzówkę typowo do uprawy pożniwnej, Janusz Nocoń podpowiedział nam, by postawić na kultywator Synkro 3030, który wraz z bocznymi podcinaczami mógł z powodzeniem wykonywać płytką uprawę, a po ich odkręceniu maszyna mogłaby być wykorzystywana do głębokiej uprawy. Wtedy jeszcze technologia bezorkowa nie była tak popularna, jednak dzięki temu, że poszliśmy za radami Janusza Noconia, to po kilku latach okazało się, że jesteśmy technologicznie przygotowani, by móc eksperymentować z uprawą bezpłużną – wspomina Mateusz Wójcik.
– Zdarza się, że kultywator Synkro 3030 podpinamy do 300-konnego ciągnika i czasami, gdy chcemy zerwać podeszwę płużną, maszyna zagłębia się niemal po ramę i liczymy się z tym, że coś może nie wytrzymać, jednak wciąż nie ma nawet najmniejszej ryski – podkreśla Łukasz Wójcik.
W zeszłym roku do gospodarstwa zakupione zostały dwie kolejne maszyny: 5-metrowa ciągana brona talerzowa Terradisc 5001 oraz 4-metrowy agregat uprawowo-siewny Terrasem V 4000 D.
– Terrasem jak na razie wsiał ok. 200 ha i musimy pochwalić bardzo wysoką precyzję wysiewu, która dokładnie pokrywa się z założeniami ustalonymi przy próbie kręconej. Z punktu widzenia operatora kolejnym atutem jest możliwość podglądu, czy każda redlica aktualnie wysiewa nasiona. Dodatkowo głębokość sekcji siewnej i docisk ustalamy z kabiny ciągnika. W naszych trudnych warunkach ogromną zaletą są też redlice wysiewające mogące pracować z dociskiem do nawet 120 kg – podkreśla Mateusz Wójcik.
Co istotne, jak dotąd nie zdarzyło się, by agregat się zapchał, nawet przy siewie po kukurydzy ziarnowej, czy przy siewie poplonów bezpośrednio w ściernisko. Dodatkowo przy wyższych prędkościach roboczych dochodzących do 15-16 km/h precyzja siewu wciąż utrzymuje się na najwyższym poziomie.
Na co dzień siewnik pracuje z 270-konnym ciągnikiem Case IH Optum, ale zdaniem operatora w dobrych warunkach spokojnie poradziłby sobie z nim nawet 200-konny traktor.
– Żadna z posiadanych przez nas maszyn Pöttingera nigdy nie zaliczyła poważnej awarii. Wiadomo, że wymiany eksploatacyjne np. łożysk, czy elementów roboczych mają miejsce, ale to jest normalne, szczególnie w tak trudnych warunkach, jak nasze – tłumaczy Łukasz Wójcik.
Z punktu widzenia małopolskich rolników bardzo istotną kwestią jest to, że producent cały czas jest otwarty na sugestie swoich klientów. Jako ciekawostkę Tadeusz Wójcik wspomina, iż jednej z krajowych marek zajęło ponad 15 lat, by wprowadzić te usprawnienia, które ona sam zgłosił.
– Podoba nam się to, że producent, słucha swoich klientów. Jako, że niedawno kupiony Terrasem jest maszyną stosunkowo świeżą na rynku, to na wiosnę odwiedził nas serwis w ramach akcji serwisowej i poprawiał jakieś drobiazgi, które u nas nie generowały problemów, ale prawdopodobnie u któregoś z klientów tak. To tylko pokazuje, jak bardzo Pöttingerowi zależy na jakości swoich maszyn i na dobrej opinii wśród rolników – wyjaśnia Mateusz Wójcik.
Pomimo dobrych doświadczeń z austriackim producentem rolnicy ciągle testują także maszyny innych marek.
– To, że w naszym gospodarstwie bazujemy na maszynach Pöttingera to nie przypadek, bowiem mieliśmy na testach również konkurencyjne maszyny, ale tam problem zaczyna się wtedy, gdy z jakichś powodów nie dają one rady w naszych warunkach. Wówczas okazuje się, że w tych firmach nie ma z kim rozmawiać, nie ma tam chęci do wsłuchania się w nasze potrzeby. W Pöttingerze wygląda to zupełnie inaczej – dodaje Łukasz Wójcik.
A jak producent podchodzi do awarii, które prędzej czy później muszą się pojawić w każdej maszynie?
– Pamiętam, jak lata temu przy pierwszej bronie talerzowej Terradisc, trochę może i z naszej winy, pękło ramie mocujące wał, a że robota musiała być wykonana na już, sąsiad nam to pospawał i wróciliśmy do pracy. Zgłosiliśmy jednak tę sytuację do dealera Pöttinger, a on do producenta. Okazało się że na drugi dzień serwis przysłał dwa nowe ramiona, a stare, pęknięte zabrał do Austrii, żeby móc w warunkach laboratoryjnych sprawdzić, dlaczego tak się stało – wspomina Tadeusz Wójcik.
Ciągły postęp technologiczny oraz aktualne trendy powodują, że rolnicy wciąż planują kolejne inwestycje.
– Mamy za sobą testy kultywatora Terria o szerokości roboczej 4 m i planowaliśmy nawet, aby sfinalizować ten zakup w tym roku, jednak ze względu na obecnie niską opłacalność produkcji roślinnej przełożyliśmy tę inwestycję na przyszły rok – zaznacza Łukasz Wójcik.
Również i w tym wypadku gospodarze wzięli sobie do serca porady Janusza Noconia i zamierzają kupić maszynę nieco wybiegającą w przyszłość.
– Wahamy się między 4, a 5-metrową wersją tego 4-belkowego kultywatora. Dodatkowo będzie on wyposażony w przedni zbiornik na nawóz, przez co możliwa będzie wgłębna aplikacja nawozów w jednym przejeździe wraz z głęboką uprawą – podsumowuje Mateusz Lechowicz.
A czy na tym zakończą się inwestycje? Na to pytanie wszyscy czterej rolnicy wybuchają śmiechem i podkreślają, że plany inwestycyjne są bardzo szerokie, jednak jak wyjdzie z ich realizacją, o tym przekonamy się niebawem.