Czytaj dalej
Nieustanne opady deszczu, bardzo krótkie okienka pogodowe umożliwiające zbiór, a następnie kolejne opady… To niestety rzeczywistość sporej części rolników w tym sezonie żniwnym. Co możemy poprawić w doborze sprzętu rolniczego, by na przyszłość móc się nieco zabezpieczyć przed podobnymi kaprysami pogody?
Aktualnie trwające żniwa jasno pokazują, iż kombajny w naszych gospodarstwach powinny na dobrą sprawę spełniać jedynie dwa wymagania – być bezawaryjne oraz wydajne.
Nawet jeśli dysponujemy nieco mniej wydajnym sprzętem, ale zawczasu zadbamy o jego stan techniczny, dzięki czemu nie będziemy mieli przestojów w czasie żniw, to już osiągniemy połowę sukcesu.
Ostatnio miałem okazję rozmawiać z rolnikiem, który w swoim kilkuletnim kombajnie Claas Tucano 420 skorzystał z takiego przedsezonowego przeglądu i wówczas autoryzowany serwis zalecił, a następnie przeprowadził wymianę dwóch łożysk, które nosiły oznaki zużycia.
– Cała operacja kosztowała mnie ok. 3 tys. zł, co wydaje się kwotą niewspółmiernie niską, gdy wyobrażę sobie, że awaria nastąpiłaby w czasie tegorocznych żniw, gdzie i tak mamy bardzo mało czasu na zbiór roślin – zaznacza Tomasz Mikiciuk, rolnik z północnej części województwa lubelskiego.
Spotykając się z rolnikami mam okazję obserwować wiele różnych podejść gospodarzy w kwestii doboru kombajnów na dany areał. Wielu farmerów wychodzi z założenia, że na stu hektarach z powodzeniem poradzą sobie ze żniwami nawet małymi maszynami np. Bizon ZO56, czy Claas Dominator 78.
Owszem, w idealnych warunkach pogodowych, gdzie przez 2-3 tygodnie mamy wysokie temperatury bez problemu skosimy cały areał nawet przy wydajnościach wynoszących 1 ha pszenicy na godzinę.
Po drugiej stronie tego podejścia znajdziemy rolników posiadających czasami nawet 300-400 konne używane maszyny użytkowane na podobnym areale. Efekt? Do przeprowadzenia żniw potrzebują 2, a nawet 3-krotnie mniej czasu, niż ich koledzy pracujący małymi kombajnami.
Z rozmów przeprowadzanych z przedstawicielami największych producentów kombajnów wynika jasno, iż średnia moc sprzedawanych nowych maszyn z roku na rok stale rośnie.
Co równie istotne, znaczna część dużych producentów nie ma dziś w swojej ofercie maszyn o mocy poniżej 200 KM – mowa w tym wypadku chociażby o takich markach jak Case IH, John Deere, Claas, czy chociażby Deutz-Fahr.
Podobne tendencje dostrzegamy na rynku maszyn używanych, gdzie lata temu hitem były małe kombajny z hederami do szerokości 3 m, nieco później na topie znalazły się wszechobecne Bizony, a dziś zdaje się że najwięcej oferowanych okrętów żniwnych dysponuje mocą od 200 do 300 KM.
W dużym stopniu wynika to z tego, iż stale rośnie średnia powierzchnia gospodarstw rolnych w kraju, a dodatkowo coraz ważniejszy jest jak najkrótszy czas, w którym żniwa zostaną przeprowadzone.
Wydaje się zatem, że tak trudny rok, jak obecny pod względem sytuacji pogodowej może te trendy jedynie przyspieszyć, a my na polach widywać będziemy coraz wydajniejsze kombajny.