Czytaj dalej
Uprawa bezorkowa rzepaku z wielu powodów wciąż zyskuje na popularności. Nie inaczej jest w tym sezonie, gdzie oprócz dobrze znanych korzyści z niej płynących dochodzą również zupełnie nowe, związane ze spełnieniem ekoschematów.
W naszym rodzinnym gospodarstwie tematem uprawy bezorkowej zainteresowaliśmy się ok. 5 lat temu, a dziś już cały areał obsiewany jest w oparciu o uprawę bez użycia pługa.
W tym celu należało nieco zmodernizować park maszynowy, gdzie w miejsce pługa pojawił się prosty kultywator 3-belkowy Mandam Top 3,0 oraz agregat uprawowo-siewny nabudowany na bronie wirnikowej i wyposażony w redlice dwutalerzowe oraz w kółka dociskowe.
Te dwie maszyny to w naszych warunkach absolutne minimum, bez którego przejście na uprawę bezorkową nie byłoby możliwe. Całość sprzętu dopełnia brona talerzowa do uprawy pożniwnej oraz głębosz.
Spośród wielu wariantów uprawy bezorkowej postawiliśmy akurat na całopowierzchniową ze względu na stosunkowo nieduże koszty zakupu maszyn niezbędnych do wejścia w tę technologię.
W tym sezonie rzepak wysiewany był w naszym gospodarstwie na stanowiskach po pszenicy ozimej plonującej na poziomie ok. 7 t/ha. Stosunkowo wysoki plon ziarna oznacza także, iż na polu pozostaje równocześnie spora ilość słomy i resztek pożniwnych.
na taką głębokość wykonywana jest broną talerzową uprawa pożniwna.
Dlatego bardzo ważne jest, by już na etapie zbioru roślin zweryfikować stan noży w siekaczu, a rozrzut pociętej słomy ustawić tak, by resztki rozrzucane były na całej szerokości roboczej kombajnu. Dzięki temu kolejne uprawki będą łatwiejsze do wykonania.
Jeśli chodzi o uprawę pożniwną, to jestem zwolennikiem jak najszybszego jej wykonania, by osypane w czasie zbioru nasiona samosiewów mogły skiełkować, a następnie być zniszczone mechanicznie. Równocześnie bardzo ważne jest, by pierwszą uprawkę wykonać na tyle płytko, na ile jest to możliwe – dzięki temu przerywany parowanie wody z gleby oraz nie przesuszamy niepotrzebnie głębszych warstw gleby. W naszych warunkach uprawa pożniwna wykonywana jest broną talerzową na głębokość ok. 5-7 cm.
Niestety w tym sezonie mieliśmy do czynienia z dużymi opóźnieniami w żniwach ze względu na intensywne opady deszczu, przez co termin zbioru pszenicy mocno zbliżył się do terminu siewu rzepaku. W związku z tym między pierwszą uprawą, a drugą, minęło zaledwie kilka dni, przez co nie udało nam się zlikwidować mechanicznie takiej ilości samosiewów, jaką zniszczylibyśmy, gdyby żniwa odbyły się w normalnym terminie.
Po wstępnym wymieszaniu słomy z glebą wysiewamy nawozy mineralne, które następnie mieszamy przy wykorzystaniu kultywatora Mandam Top 3,0. Maszyna ta współpracuje ze 170-konnym ciągnikiem Massey Ferguson 6490 i w przypadku nieco lżejszych gleb bardzo dobrze radzi sobie z uprawą na głębokość ok. 27 cm.
na takiej głębokości na glebach lżejszych pracuje kultywator Mandam Top 3,0 zagregowany z ciągnikiem Massey Ferguson 6490.
Trzy rzędy elementów roboczych bardzo intensywnie mieszają glebę, dwa rzędy talerzy wstępnie ją wyrównują, a za odpowiednie zagęszczenie stanowiska odpowiada wał daszkowy o średnicy 600 mm. Bardzo ważne jest to, iż maszyna nigdy się nie zapycha i naprawdę dobrze radzi sobie nawet w sytuacji pracy z dużą ilością resztek pożniwnych.
W takie dobrze wyrównane stanowisko przeprowadzany jest siew przy wykorzystaniu agregatu uprawowo-siewnego marki Pöttinger składający się z brony wirnikowej Lion 303 oraz nabudowanego siewnika Vitasem 302 ADD.
Jednymi z najważniejszych elementów tego zestawu są podwójne redlice talerzowe z kółkami dociskowymi, dzięki czemu możliwy jest siew i utrzymanie zadanej głębokości roboczej nawet, gdy na powierzchni znajdują się liczne resztki pożniwne.
Resztki te równocześnie częściowo zacieniają glebę, chroniąc ją przed parowaniem, a także osłaniają ziemię przed działaniem erozji wodnej i wietrznej.
W stosunku do wcześniej przeprowadzanej uprawy orkowej, bardzo szybko zauważyliśmy, że przy siewie występują obecnie dużo niższe opory pracy ciągnika, ze względu na to, iż gleba jest dobrze zagęszczona, a sam traktor nie zapada się tak, jak to miało miejsce po uprawie płużnej. Ma to pozytywne odzwierciedlenie w zużyciu paliwa, które wynosi od 7 do 10 l/ha w zależności od zwięzłości gleby.
Gospodarując głównie na glebach lekkich zauważamy także, iż przejście na uprawę bezorkową pozwala na nieco lepsze gospodarowanie wodą, co jest istotne w sytuacji notorycznie powtarzających się okresowych niedoborów wody.
Z perspektywy finansowanej na pewno zauważalne jest to, że uprawa bezorkowa jest szybsza do wykonania – w naszych warunkach ten sam ciągnik pracuje z 3-metrowym kultywatorem, a w przeszłości pracował z pługiem 5-skibowym, gdzie szerokość orki wynosiła 2,4 m.
Pewnym minusem jest zaś na pewno konieczność mechanicznego zwalczania samosiewów – w przypadku orki można było niejako „ukryć” ten problem, wrzucając osypane w czasie zbioru nasiona na dno bruzdy.
Z perspektywy dotychczasowych obserwacji odejście od pługa jest dla nas bardzo korzystne i dziś już nie wyobrażamy sobie powrotu do uprawy płużnej. Warto jednak mieć na uwadze, iż każde gospodarstwo posiada zupełnie inne warunki i finalna decyzja o wyborze takiej, czy innej technologii uprawy wymaga skrupulatnej analizy. Z pewnością warto jednak eksperymentować i próbować, co u nas sprawdzi się najlepiej.